Nadeszła jesień, najlepsza pora na górskie wędrówki. Dawno temu naszym standardem było wędrowanie z plecakami po schroniskach, gdzie szczególnie po sezonie można było zakosztować górskiej atmosfery. W tym roku z różnych względów wybór padł na Izery i Karkonosze. Po pierwsze, jest tu stosunkowa gęsta sieć schronisk, zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie. Historia wielu z nich sięga czasów sprzed I wojny światowej, kiedy w Karkonoszach biegła granica pomiędzy Austro-Węgrami i Cesarstwem Niemieckim. Oczywiście późniejsza burzliwa historia regionu – zajęcie przez Niemców Sudetów w 1938 jak i lata po II wojnie, gdy nowe granice się kształtowały – również wywarła niewątpliwe piętno na postrzeganie tych atrakcyjnych turystycznie okolic.
Po drugie, do powrotu w Karkonosze zachęciła nas literatura. W ostatnich latach została wydana trzytomowa seria górskich kryminałów Sławka Gortycha dziejących się właśnie tam. Byliśmy akurat po lekturze pierwszej powieści „Schronisko, które przestało istnieć”. Autor bardzo zręcznie sięga do przeszłości, łącząc sensacyjną fabułę z postaciami i wydarzeniami historycznymi. Aktualnie czytamy pozostałe książki z tejże serii.
Izery i Karkonosze – dzień pierwszy do Orla
Ruszamy ze Świeradowa Zdroju, dokąd dotarliśmy, a jakże, pociągiem. Góry Izerskie, zarówno część polska jak i czeska, są nam doskonale znane z tras narciarstwa biegowego. Przyjeżdżamy tu każdej zimy, wędrujemy na nartach po tym rozległym obszarze, startujemy też w Biegu Piastów. Po kawie i dużym kawałku ciasta czekoladowego ruszamy na grań tegoż pasma i potem w dół na Halę Izerską.
Na górskich peryferiach Świeradowa mijamy najwyższą w Polsce wieżę widokową ze ścieżką w chmurach – Sky Walk. Sky Walk to ścieżka o 3 km długości i jest wysoka na ponad 60 metrów. Z góry rozciąga się cudowny widok na uzdrowisko, pasma górskie i piękną przyrodę.
Zatrzymujemy się dopiero w „Chatce Górzystów” na Hali Izerskiej. Jest to jedyny budynek pozostały po dużej wiosce Gross-Iser, w której przed wojną były 3 gospody, 2 schroniska, straż, kawiarnia i szkoła. Do dziś pozostał tylko budynek szkoły, w którym właśnie urządzone jest schronisko. Jako nieme świadectwo bogatej przeszłości pozostały stare fotografie na ścianach budynku. „Chatka Górzystów” słynie z naleśników biszkoptowych z serem twarogowym, polanych jagodami – prawdziwa bomba kaloryczna.
Wzdłuż przepięknej Izery docieramy do Stacji Turystycznej „Orle”, gdzie już w XVII wieku funkcjonowała huta szkła. Śpimy w budynku strażnicy WOP w jakże innych, lepszych warunkach niż 21 lat temu, gdy zimą zatrzymaliśmy tu po raz pierwszy. W części barowej „Orla”, którą zimą okupują setki narciarzy, teraz jest dziwnie pusto. Sam szef Stanisław (ten sam od kilkudziesięciu lat) urzęduje w recepcji i barze, w którym nie ma nikogo.
Izery i Karkonosze – dzień drugi do Schroniska pod Łabskim Szczytem
Rozpoczynamy drugi dzień wędrówką do Jakuszyc, gdzie żegnamy Izery, ale spotykamy się z Kaczorem. Przed nami nasz główny cel – Karkonosze, jeszcze nie tak dawno zwane Górami Olbrzymimi. Podchodzimy zielonym szlakiem, na początku wzdłuż potoku Kamienna do Owczych Skał i dalej na Halę Szrenicką.
Po ostatniej powodzi szlak ten był przez jakiś czas zamknięty, a i obecnie widać ślady wielkiej wody – rozpadliny, dziury i gdzieniegdzie błotniste odcinki. Zatrzymujemy się na piwo przed schroniskiem na Hali Szrenickiej, schodzimy do czeskiej Voseckiej boudy, która jednak okazała się zamknięta.
Zazwyczaj po Karkonoszach wędrowaliśmy głównym, graniowym szlakiem, ale tym razem na nocleg wybraliśmy Schronisko PTTK Pod Łabskim Szczytem, leżące przy Ścieżce nad Reglami na północnych stokach Karkonoszy z przepięknym widokiem na Kotliną Jeleniogórską. Dla mnie osobiście to był powrót sentymentalny, nocowałem tam tylko raz w trakcie mojej pierwszej wędrówki po Karkonoszach w 1979 roku, a więc 45 lat temu.
Jest to jedno z najstarszych schronisk w Sudetach, już w XVII wieku w trakcie wojny 30-letniej była tu buda dająca schronienie wędrowcom. W 1909 roku w schronisku Alte Schlesische Baude z wieloma miejscami noclegowymi działały telefon i sieć wodociągowa, w 1925 wprowadzono oświetlenie elektryczne. Po całym dniu wędrówki, przy dobrej kolacji cieszyliśmy się spokojnym, turystycznym wieczorem. Oprócz nas w schronisku było zaledwie kilka osób. Tylko silny wiatr szarpiący oknami przypominał nam, że jesteśmy wysoko w górach.
Izery i Karkonosze – dzień trzeci do Samotni
Kolejny dzień zaczyna się wspinaczką na jeden z najbardziej charakterystycznych punktów w Karkonoszach – Śnieżne Kotły, gdzie już w 1837 zostało postawione pierwsze w Karkonoszach schronisko z prawdziwego zdarzenia. Działało do 1961 roku, teraz to stacja przekaźnikowa RTV. Nie było nam dane cieszyć się pięknymi widokami na wszystkie strony świata, na górze czekała na nas mgła i szybko przesuwające się chmury, które co chwila odsłaniały inny wycinek pejzażu. Było pięknie!
Wypogodziło się dopiero na trawersie Wielkiego Szyszaka. Czeska „Petrova bouda” była zamknięta dla turystów, ale czekała na nas niespodzianka. W ciągu dnia jest tam otwarta komfortowa, samoobsługowa „utulnia”, z ekspresem do kawy, herbatą, tacą ze świeżym ciastem i superczystą toaletą. Po przerwie na kawę i ciasto do stojącej tam skarbonki wrzuciliśmy trochę koron.
Na Przełęczy Karkonoskiej znajdują się polskie schronisko „Odrodzenie” i czeska „Špindlerova bouda”, która jest zdecydowanie górskim hotelem. W „Odrodzeniu” w czasach wojny działał ośrodek szkoleniowy Hitlerjugend, o czym dowiedzieliśmy się z drugiej powieści Gortycha. Zajrzeliśmy na chwilę do czeskiej Špindlerovki na kieliszek regionalnej śliwowicy i gruszkówki, tudzież na kawał pysznego pasztetu. Wszystko było super, poza ceną…
Nasz cel wędrówki, najpiękniej położone schronisko w Karkonoszach – „Samotnię”, widzieliśmy już godzinę przed dotarciem, z wysokiej ścieżki na urwiskami Kotłów Wielkiego i Małego Stawu. Schronisko przez 58 lat było prowadzone przez państwo Siemaszków.
Ostatnio PTTK pomimo protestów środowisk turystycznych zmieniło dzierżawcę, co chyba nie wyszło schronisku na dobre – wewnątrz klimat zwykłego baru, w nocy hałaśliwa, pijacka impreza. Tym niemniej jego położenie nad Małym Stawem w otoczeniu stromych, wysokich ścian Kotła Małego Stawu robi wrażenie.
Izery i Karkonosze – dzień czwarty doliną Białej Łaby do Szpindlerowego Młyna
Kolejnego dnia nie udało się nam wejść na Śnieżkę – huraganowy wiatr, przy którym trudno było ustać na nogach, zerowa widoczność, mgła i chmury spowodowały, że od schroniska „Dom Śląski” skierowaliśmy się od razu szlakiem w stronę czeskiej „Luční boudy”. Jest to największe i jedno z najstarszych schronisk w Karkonoszach z najwyżej położonym w Europie Środkowej browarem (Paroháč, 1410 m n.p.m.). Piwo warzy się tutaj od 2012 roku, wykorzystując w tym celu wodę z Białej Łaby. Do „Luční boudy” zaglądamy na doskonałe, świeże piwo przy każdym pobycie w Karkonoszach.
Okoliczne podmokłe łąki stanowią źródła Białej Łaby, która po 8 km jest lewym dopływem Łaby właściwej. Właśnie wędrówka w dół Doliny Białej Łaby – strome górskie zbocza i liczne wodospady – jest główną atrakcją turystyczną i widokową tego dnia. Nocujemy w pensjonacie „Seidl” w dobrze nam znanym Szpindlerowym Młynie – np. taka relacja. Polecamy – świetne warunki ze śniadaniem w dobrej cenie.
Izery i Karkonosze – dzień piąty doliną Łaby na Halę Szrenicką
Wybór trasy ze Szpindlerowego Młyna był dla nas dość oczywisty – przepiękną doliną Łaby, w górę do jej źródeł. Łabę znamy doskonale z innych odcinków (np. taka relacja), zarówno czeskich jak i niemieckich, gdy jest rzeką szeroką i dostojną. W Karkonoszach to oczywiście rzeka górska z wieloma wodospadami, płynąca w głębokiej dolinie ze stromymi skalnymi ścianami. Szlak kończy się Łabskim Wodospadem, który należy do największych i najbardziej znanych czeskich wodospadów.
Powyżej stoi „Łabska bouda”, chyba najbardziej kuriozalne schronisko – hotel, blokową architekturą zupełnie nieprzystający do rozpoznawalnego sudeckiego stylu. Zawsze była zamknięta na głucho, ale tym razem mieliśmy szczęście. Do boudy wchodziliśmy zmarznięci w pierwszej tego roku śnieżycy. W dużym, gwarnym barze zrobiliśmy sobie przerwę na czeskie piwo.
Na obiad zawędrowaliśmy do „Voseckiej Boudy”, klimatycznego schroniska, które działa w tym miejscu od końca XIX wieku, a jego historia jest świadectwem napiętych stosunków pomiędzy Czechami a Niemcami po I wojnie. Niemiecki dzierżawca po stracie koncesji wybudował nowe „Schronisko na Szrenicy”, stojące niemalże na granicy czechosłowacko–niemieckiej, teraz polsko-czeskiej. Ma bajeczne położenie, gdyż stoi na samym szczycie Szrenicy (1362 m), na głównej grani Karkonoszy, z widokami na wszystkie strony świata.
Niestety był piątek i na Szrenicy nie dostaliśmy noclegów, uratowało nas pobliskie „Schronisko na Hali Szrenickiej”, gdzie spędziliśmy ostatnią noc. Lepiej nie pytać o turystyczną atmosferę schroniska – na dole znajduje się tu ogromny bar samoobsługowy, płatności tylko gotówką, żadnych paragonów. W pokoju ok. 6m2 upchnięto 2 łóżka piętrowe (4 osoby), dosłownie nie ma jak się ruszyć. Dobrze że noc minęła spokojnie.
Izery i Karkonosze – dzień szósty do Szklarskiej Poręby
W sobotę rano przy pięknej pogodzie schodzimy do Szklarskiej Poręby, mijając tłumy ludzi podążające weekendowo w stronę Szrenicy. Obserwując w Szklarskiej kilkusetmetrową kolejkę do wyciągu krzesełkowego na Szrenicę, cieszymy się, że nasza wędrówka odbywała się w środku tygodnia, nie zazębiając się o dni weekendowe. Wizytą w cukierni na doskonałej kawie i cieście godnie kończymy sudecką wędrówkę. Pozostało już tylko podejście do stacji PKP Szklarska Poręba Górna i ostatni rzut oka na pasmo Karkonoszy.
- Na wyjeździe korzystaliśmy z mapy „Karkonosze i Góry Izerskie” w skali 1:35000
- Mapa trasy jest tutaj
- Więcej zdjęć z wyprawy „Izery i Karkonosze – jesienny trekking” można znaleźć w albumie
Dzięki Wam, miałam dziś wieczorem fajną lekturę do poczytania . Zdjęcia też super.
Pozdrawiam i czekam na następne relacje.