Kajakami po Dubissie – Litwa 2023

Pierwsze, z czym zderzają się kajakarze planujący spływ na litewskiej  Dubissie, to niewielka liczba opisów szlaku. Te, które opublikowano w Internecie, wydają się mało szczegółowe i niezbyt aktualne. Nie można zdobyć mapy, o typowej rzecznej „szlakówce”  nie ma nawet co marzyć. Do spływu przekonali Witka, organizatora spływu, jego znajomi pływający Dubissą od lat. I to oni udzielili nam najcenniejszych wskazówek dotyczących charakteru rzeki, możliwości biwakowania i zaopatrzenia. Pływaliśmy już na Litwie czterokrotnie – Ułą, Mereczanką, Kiewnią, Żejmianą, Wilją i oczywiście Niemnem, mamy więc możliwość porównania. Wszystkie rzeki były piękne, ale Dubissa zachwyciła nas bez granic.

Kajakami po Dubissiepierwszy dzień na rzece
Spływ kajakowy Dubissą – początek

U nas przyjęła się nazwa Dubissa, ale Litwini piszą Dubysa. Ma 131 km długości, choć dane w Internecie podają też liczbę 146 km (MAPY.CZ.). Rzeka płynie malowniczą doliną wśród lasów i łąk, z dala od większych miejscowości. W środkowym biegu przecina Dubissański Park Regionalny. Nie ma co liczyć na bary i restauracje, ale zaopatrzenie gwarantują lokalne sklepy. Spływ zaplanowaliśmy za 6 dni i pokonaliśmy 110 km. W organizacji spływu pomagało nam biuro „Akajak”, zapewniając kajaki i transport z Wigier na Litwę. Można wprawdzie skorzystać z wypożyczalni nad samą Dubissą, ale ceny są zdecydowanie wyższe (20-25€/dzień; w wyszukiwarce wpisać: baidarių nuoma).  

Na wodę schodzimy w Padubysys (wsi o tej nazwie jest nad Dubissą kilka), ok. 500 m za mostem drogowym między Kaniukai i Burbaičai, po prawej stronie rzeki, za kamienistym progiem. Jeszcze w okolicach Kowna straszyły nas burzowe chmury. Teraz zbieramy ostatnie krople i tak pogodnie pozostanie do końca. Dojazd z Wigier i pakowanie zabrały nam ok. 5 godz. Ponieważ na Dubissie nie ma zwalonych drzew ani niskich kładek, część bagaży można spokojnie umieścić na rufie lub dziobie kajaka. Pora jest późna, więc pierwszy odcinek musi być krótki. Biwak znajdujemy po 7 km, po prawej stronie rzeki. Przy brzegu na dużej łące stoi ławeczka, jest też kosz na śmieci – pełny, dlatego swoje zabieramy ze sobą.

Pierwszy obiad na trasie
Pierwsze ognisko na spływie „Kajakami po Dubissie”
Nasz namiot o świcie
Poranna toaleta

Od początku rzeka zachwyca swoją urodą. Jest dość kręta, na szerokość co najwyżej dwóch kajaków, płytka, o wartkim nurcie. Wysokie brzegi wyraźnie pokazują, że zimą i wiosną woda sięga zdecydowanie wyżej. Kajaki pomykają na szypotach. Gładko przepływamy na bystrzu pod mostem koło Mosteikiai, mijamy wsie Laugalis i Bulavenai. Dolina rzeki jest na tyle głęboka, że nawet ich nie widać.

Kajaki jak po sznurku (fot. W. Wojciechowski)
Wysokie brzegi Dubissy (fot. W. Wojciechowski)
Czapla – przewodniczka. Prowadziła nas przez wiele kilometrów, wyprzedzając pierwszy kajak

Trzy kilometry za Bulavenai trafiamy na pierwszą poważniejszą przeszkodę. To resztki zapory dawnego młyna w Zakeliškai. A czynnych młynów i elektrowni wodnych w XX w. było na Dubissie aż 16! Dziś pozostały po nich tylko kamienie tworzące spiętrzenia w nurcie rzeki. Od poziomu wody zależy, czy lepiej ostrożnie spływać, czy lepiej wysiąść i spławiać kajaki. Ponieważ obok znajduje się gospodarstwo agroturystyczne, to kibicuje nam całkiem spora widownia. Jedynka przeszła bez większych problemów, za nią ruszyła kanada z bardzo doświadczoną załogą, a potem cała reszta. I prawie się udało. Na kamieniach utknął ostatni kajak, nabierając sporo wody. Na szczęście rzeka jest płytka i obyło się bez większych problemów.

Spiętrzenia w nurcie rzeki. No, nie było łatwo!

Zbliżamy się do Lyduvenai (Lidowiany), maleńkiego miasteczka, zamieszkałego wg Wikipedii przez zaledwie 125 osób. Można tu zrobić zakupy, ale zapowiadanego baru nie ma, a kościół wyróżniający się ponoć pięknym sklepieniem jest zamknięty. Przed Lyduvenai wznosi się nad rzeką najwyższy na Litwie most kolejowy, a pod nim łagodne do spłynięcia spiętrzenie. Za kilkaset metrów mijamy jeszcze most drogowy. Kawałek dalej zatrzymujemy się na prywatnej łące. Gospodarz nie ma nic przeciwko temu, nie chce też żadnych pieniędzy, zostawiamy więc trochę polskich słodyczy dla dzieci.

Odwrócona kanadyjka służyła nam za stół

W naszej ekipie mamy prawdziwy skarb – leśnika, zapalonego pasjonata zielarstwa. Tadeusz przyzwyczajony do wczesnego wstawania obchodził łąkę i znosił zioła, z których przygotowywał fantastyczne sałatki. Poznawaliśmy nowe smaki –  podagrycznika, krwawnika, mniszka lekarskiego, bluszczyka kurdybanka, szczawiu, komosy… Dodatkiem do sałatek były świeże, dzikie jabłka. Największym przebojem było jednak śniadanie przygotowane ze smażonej na maśle purchawicy olbrzymiej i makaronu. Trochę jak pieczarki z nutą migdałów, tylko konsystencja inna, bardziej gąbczasta.

Tadeusz i purchawka, z której zrobił oryginalne śniadanie

Niewiele dalej następne bystrze na kamieniach. Pierwsze kajaki już przepłynęły, a załogi tworzą lożę szyderców. Dają nawet jakieś wskazówki, ale ich głosy nie przedzierają się przez szum wody. Tym razem utknęliśmy. Trzeba wysiąść, by zepchnąć kajak z kamieni. Jest sporo emocji i jeszcze więcej zabawy.

Tym razem ugrzęźliśmy na kamieniach

Na przerwę zatrzymujemy się na wysokości osady Rakavy. Po prawej stronie rzeki jest miejsce z wystrzyżoną trawą, a powyżej domki letniskowe. Każde takie miejsce zaskakuje czystością. Nie ma żadnych śmieci – w rzece ani na brzegu. U nas nie do pomyślenia! Podchodzi do nas starszy pan i przynosi wiaderko papierówek, a potem jeszcze jedno. Chcieliśmy mu podziękować piwem z Polski. Uśmiechnął się tylko. Piwo mu nie służy.

I kolejne bystrzyny

Na biwak dopływamy wyjątkowo wcześnie, o 16.00 stoją już wszystkie namioty. Robimy sobie pieszą wycieczkę na pobliski punkt widokowy, z którego roztacza się rozległa panorama.. Dubissy nie widać – zbyt głęboko wcina się w dolinę, a otacza ją rozbuchana zieleń.

Podejście do noclegu na bezludnej wyspie

Miejsce, gdzie nocujemy, jest zorganizowane, unijne, darmowe – na wielkiej łące stoi wiata ze stołem, obok boisko do siatkówki, toy-toy i pojemniki do segregacji śmieci. Oprócz nas jeden namiot. O kilometr dalej kolejne pole, jeszcze większe i lepiej zagospodarowane, zaznaczone na mapie Google jako Dubysos didelis kempingas (po prostu ‘duży kemping nad Dubissą’)

Nasza ekipa na punkcie widokowym

Na Dubissie zdumiewa liczba miejsc biwakowych, takich jak te i prywatnych. Na tych ostatnich są banie i balie, a przy brzegu numery telefonu. Czasem pola są bardzo blisko siebie, ale zdarzają się też kilkukilometrowe odcinki, gdzie trudno wyjść na brzeg. Właśnie wtedy najbardziej brakuje porządnej mapy

Ognisko jak co wieczór
Namioty parują o poranku

Atrakcją kolejnego dnia jest miasto Betygala. Wysiadamy przy wiszącym drewnianym mostku i podchodzimy do centrum pod górę. Obok drogi niewielki plac wśród drzew z dwoma rzędami nagrobków z 1945 i 1948 roku. Nie ma szansy, by dowiedzieć się czegoś więcej. Miejscowi pewnie wiedzą. W centrum kościół – zamknięty jak wszystkie. Robimy bieżące zakupy i płyniemy dalej.

.

Dubissa zrobiła się szersza niż na początku spływu, ale nie zmieniła charakteru. Jest płytka i wartka. Trzeba zachować czujność, nawet kiedy wydaje się płynąć leniwie. Na dnie rzeki leżą kamienie, których nie widać pod powierzchnią i które potrafią nieźle zabujać kajakiem. Są też ciągle kolejne bystrza z kamieniami po starych mostkach i zastawkach.  Jednak przede wszystkim pozostaje ciągle tak samo piękna.

Kolejny nocleg kilka kilometrów za Betygalą – na wysokiej skarpie po prawej stronie. Tym razem miejsca niewiele. Miejsce na ognisko znajduje się na dole, blisko brzegu. W nocy podziwiamy Perseidy.

Kolejny biwak na wysokim brzegu Dubissy

Pierwsze i jedyne jeziorko na trasie to Ariogalos (na mapie Google Ariogalos karjeras – niech to przetłumaczy jakiś translator!). Łączymy kajaki w tratwę i biesiadujemy, czując zbliżający się koniec spływu. Jest też tradycyjna szklaneczka „whisky na wodzie”. Tylko komandor popędza, bo program dnia wypełniony.  

Samotny kajaczek na przezroczystych wodach Dubissy
I znów rzeka przyspiesza
My na bystrzynach (fot. W. Wojciechowski)
Na jeziorze kajaki mogą się połączyć, tworząc tratwę

Trzy kilometry dalej zatrzymujemy się przy Ariogali (Ejragoła), jednym z najstarszych miast na Żmudzi. Wzmiankowane w dokumentach z XIII w. było miejscem obrony przed Krzyżakami. W miejscu dawnego kościoła stoi dziś świątynia z początków XX w. W centrum znajduje się monument upamiętniający ofiary holocaustu. Na polecenie Niemców litewska policja zlikwidowała getto liczące 800 Żydów. Do zbiorowego mordu doszło obok młyna nad Dubissą.

Pomnik upamiętniający mord na Żydach
No i jeszcze raz po kamieniach (fot. W. Wojciechowski)

Ostatnią noc spędziliśmy po lewej stronie na wysokości Skubai, na kameralnej łączce, a nad nami szaleją Perseidy. Kilka kilometrów dalej minęliśmy gigantyczne pole biwakowe, oczywiście prawie puste. Tadeusz przygotowuje na śniadanie prużone jabłka z dodatkiem macierzanki piaskowej, czyli dzikiego tymianku. Pycha!

Adam gotuje, a wszyscy wcinają

Ostatnie bystrze na kamieniach po starym młynie. Jedynka przeszła, innym kajakom trzeba trochę pomóc. Tuż przed końcem jeszcze jedno – niektórzy pokonują je tyłem, poddając się bez walki nurtowi rzeki. Wypakowujemy kajaki na lewym brzegu, kilometr przed mostem w  Seredžius (Średniki). Okazało się, że lepiej było płynąć dalej, aż do mostu i zakończyć spływ po prawej stronie – wygodniejsze zejście do wody, łatwiejszy dojazd, bliżej do Niemna.

Ostatni poranek na Dubissie
Dzień ostatni, a trudności nie brakuje (fot. W. Wojciechowski)

Już na lekko wpływamy na Niemen, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Od mostu to zaledwie 400 m. Odwiedzamy też Średniki. Obok kościoła znajduje się Góra Palemona, z której roztacza się aż po horyzont niezwykła panorama doliny Niemna. Choćby po to warto tu wejść.

Ostatni akord spływu – wpływamy na Niemen
Widok na Niemen z Góry Palemona
Ostatnia kąpiel w Dubissie
Na koniec spływu zdjęcie naszej całej kajakowej ekipy

Mapa trasy „Kajakami po Dubissie” w Google Maps jest tutaj

Więcej zdjęć ze spływu można znaleźć tutaj

2 odpowiedzi do “Kajakami po Dubissie – Litwa 2023”

  1. Spływ był super. Żałuję, że zrobiłam sobie tak długą przerwę. Wyczerpująca i rzeczowa relacja pozwala wrócić wspomnieniami do Dubissy i szlaku.
    Mariola, wielki szacunek za zamieszczanie relacji. ❤

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *