Już od jakiegoś czasu nasza zimowa aktywność jest podporządkowana nartom biegowym. Dotyczy to szczególnie dla mnie, gdyż Mariola jeszcze czasem wyjeżdża w czasie ferii na zjazdówki. Ponieważ od dawna w naszej okolicy nie ma odpowiednich warunków śniegowych, szukamy ich w Sudetach. Od kilku lat nasz sezon biegówkowy kończymy mocnym akcentem, czyli startem w Biegu Piastów na dystansie 50 km. Tak też było w zakończonym właśnie sezonie. Więc na dobrą sprawę nasze trzy wcześniejsze wyjazdy na narty poza świetną zabawą były niejako kolejnymi etapami przygotowującymi nas do wielkiego finału, wyjątkowo udanego w tym roku. I tak sezon: biegówki – zima 2018/2019 zaczynamy od tras w Sudetach Wschodnich.
Etap I Biegówki – zima 2018/2019: Kotlina Kłodzka – region Bielice – Paprsek
Jest grudzień, poświąteczny czwartek, jedziemy samochodem w stronę Nowego Gierałtowa, gdzie od dwudziestu kilku lat spędzamy czas świąteczno-sylwestrowy. Pogoda ponura, śladu śniegu. Marek w Lądku-Zdroju wieszczy nam, że raczej na nartach nie pojeździmy. Ale szczęki nam opadają, gdy następnego dnia lądujemy samochodem na parkingu na końcu Bielic i prosto od samochodu możemy ruszyć na nartach po wyratrakowanych trasach. Śniegu mnóstwo, a im wyżej tym więcej.
Przyjeżdżamy w ten rejon od lat, ale nie pamiętamy tak doskonałych warunków narciarskich, tym bardziej, że gmina Stronie Śląskie dorobiła się ratraka i trasy zostały przygotowane w sposób naprawdę profesjonalny. Radując się piękną zimą, kolejne przez cztery dni aż do sylwestra przebiegamy po górach 115 km. Udaje nam się tym razem zjechać z Paprska do centrum samego Petříkova, gdzie mogliśmy sobie zjeść czeski obiad. Oczywiście była też chwila zabawy w dzień sylwestrowy w namiocie na Paprsku, przy grzanym winie w towarzystwie dziesiątków czeskich narciarzy.
Etap II Biegówki – zima 2018/2019: na trasach „Izerskiej Pięćdziesiątki”
W drugiej połowie stycznia pojechaliśmy do Bedřichova na chyba najlepsze w tej części Europy trasy biegowe. Każdego roku odbywa się tu również słynny czeski maraton narciarski – Jizerská Padesátka. Przyjeżdżamy tu już od trzynastu lat, kilka razy przebiegliśmy trasę Izerskiej Pięćdziesiątki, ale nigdy nie uczestniczyliśmy w zawodach. Znamy ją na pamięć, jak i znamy doskonale wszystkie punkty gastronomiczne na trasie. W tym roku zastaliśmy Bedřichov dosłownie zasypany śniegiem, zaspy sięgały czasem pierwszego piętra. Od lat zatrzymujemy się u tych samych gospodarzy – u Grohów, skąd do stadionu, gdzie zaczynają się trasy biegowe, jest tylko 5 minut na nogach. W trakcie czterech dni, kręcąc się po rejonie, zrobiliśmy ok. 110 km. Tym razem nie udało się zrobić całej pięćdziesiątki – styczeń, dzień krótki i bardzo mroźna pogoda zmusiły nas do zweryfikowania planów. Miałem też możliwość przetestowania różnych nart na trasach, aby wybrać wariant optymalny na Bieg Piastów. Jeździłem na nartach z klistrem podbiegowym, z foką i nowych nartach Kaczora z tradycyjną łuską. Okazało się, że te ostatnie – Fischer Apollo – bardzo mi pasują, więc takie nabyłem po powrocie. I nie żałowałem.
Etap III Biegówki – zima 2018/2019: Jakuszyce
Wybraliśmy weekend na dwa tygodnie przed zawodami, aby trochę potrenować bieganie na jakuszyckich trasach. Pierwszego dnia przy pięknej, słonecznej pogodzie i temperaturze ponad 10 stopni przez Orle i mostek na Izerze przemieściliśmy się na czeskie trasy, aby zrobić tradycyjną pętlę przez Smědavę i Na Knejpě. Oczywiście w Smědavie obiad.
Drugi dzień zaczęliśmy na Polanie Maliszewskiego, gdzie Adaś z Olą próbowali przeprowadzić dla nas trening, mający na celu poprawę techniki dla kroku klasycznego. Chyba coś to dało, sądząc po wynikach Biegu Piastów. Później pętla przez kopalnię, Orle i Koziniec. Razem w dwa dni wyszło nam ponad 70 km. Zaobserwowaliśmy nowe, fajne zjawisko – narty biegowe stają się coraz bardziej popularne. Nigdy wcześniej w Jakuszycach nie było takich tłumów jak w tym roku. Ale co też robi słoneczna pogoda i mnóstwo śniegu.
Etap IV Biegówki – zima 2018/2019: wielki finał – Bieg Piastów
W czwartek przy pięknej, słonecznej pogodzie zrobiliśmy sobie pierwszy i ostatni trening – 30 km, tradycyjną pętlę wokół jakuszyckich tras. Po południu jeszcze odbiór numerów startowych dla całej ekipy, po które trzeba było stać w dłuuugiej kolejce.
Następnego dnia z niepokojem śledzimy prognozy pogody na sobotę, oglądamy finał wyścigu na 30 km stylem dowolnym odbywający się w siąpiącym deszczu. Adaś przywiózł swój ekwipunek do smarowania, więc popołudnie i wieczór poświęca na serwisowanie nart całej ekipy. Skutecznie, bo narty następnego dnia jechały znakomicie. Pada do wieczora, na szczęście w nocy przychodzi mróz, zmraża trasy, a ratrak robi swoje.
Dzień biegu jest pochmurny, ale mroźny -3°, trasy lekko zmrożone i szybkie. Udziela się nam trudny do opisania nastrój miłego podniecenia, gdy w oczekiwaniu na start stoimy z przypiętymi nartami w swoim sektorze, tym przedostatnim, jak mówi speaker – najbardziej wyluzowanym, bo tu raczej nie biegnie się dla wyniku, co najwyżej by walczyć z samym sobą. Przed nami wiele godzin ciężkiego wysiłku fizycznego, ale na razie wszyscy się rozglądają, uśmiechają do innych, zagadują, żartują. Justyna Kowalczyk startowała z pierwszego sektora, więc nie mieliśmy okazji zamienić z nią słowa ani zrobić selfie. Tego dnia wszystko nam sprzyjało – narty, smarowanie, wyśmienite warunki na trasach, więc udało się poprawić nasze dotychczasowe rekordy o ok. 1,5 godziny!!! Radość i satysfakcja ogromna. Nasze czasy to: mój – 4.51, Marioli – 4.56 i Adasia – 3.28. Reszta ekipy też poprawiła swoje życiówki. To dobry motywator do kolejnego sezonu, aczkolwiek wiemy, że będzie trudno powtórzyć ten wynik. A następnego dnia znów padał deszcz…
Nasze zdjęcia z biegu można obejrzeć tutaj
A w tym miejscu zdjęcia Adasia
Bardzo żałuję, że nie mogłem uczestniczyć w tegorocznej rywalizacji. Nie wiem czy dorównałbym Waszemu poziomowi. Tym bardziej gratuluje znakomitych wyników.
Już rozpocząłem przygotowania do następnego sezonu. Mam nadzieję nawiązać równorzędną walkę.