Rowerem po łódzkiej prowincji

Turystyka rowerowa to nie tylko dalekie wyprawy, dobrze to wiemy z własnych doświadczeń. Przez większą część sezonu rowerowego penetrujemy raczej rejony nieodległe od naszego miejsca zamieszkania. I tak też było w ostatni trochę przedłużony weekend, w czasie którego zamknęliśmy rowerową pętlę po zachodniej części województwa łódzkiego, którą nazwaliśmy „Rowerem po łódzkiej prowincji”.

Trasa naszej trzydniowej rowerowej włóczęgi po Łódzkiem

Łódzkie nie jest ulubioną destynacją dla turystów rowerowych, nie ma za dużo oszałamiających krajobrazów, zabytków, zamków, pałaców czy też superścieżek rowerowych. My jednak lubimy tu zaglądać, zawsze znajdujemy jakieś interesujące miejsca. Nie bez znaczenia jest też fakt, że rodzinnie jesteśmy związani z tym regionem, moja mama pochodzi z łódzkiego, Mariola przecież jest z Aleksandrowa, mamy tam sporo znajomych i rodziny. Impulsem do przejechania tej ponad 260-kilometrowej pętli (mapa) było zaproszenie od Izy i Tomka do Porszewic, gdzie zakończyliśmy pierwszy etap rajdu.

Wyruszamy

Rowerem po łódzkiej prowincji – etap I – Turek – Porszewice

Granicę pomiędzy Wielkopolską a Łódzkiem przekroczyliśmy, jadąc nadwarciańskim wałem w kierunku Uniejowa, niewątpliwej perły turystycznej regionu. My jednak przez Uniejów jedynie przemknęliśmy, kierując się na znany nam już rowerowy szlak „Gorących Źródeł” wiodący do samej Łodzi.

I tu należy się dygresja: szlak ten jak i kilka innych w regionie zaznaczony jest na mapie, z jego śladu korzystają aplikacje do nawigacji – Mapy.cz i Komoot, ale nie zauważyliśmy go w terenie. Żadnych kierunkowskazów, tabliczek, informacji, o miejscach odpoczynku nie wspominając. Niemniej ma on swoje niewątpliwe zalety, szlak poprowadzony jest po wiejskich drogach, w większości asfaltowych, o naprawdę znikomym ruchu samochodowym. Szkoda tylko, że mimo weekendu prawie nie spotkaliśmy innych rowerzystów.

Dojeżdżamy do zastawki na Nerze, część wody odchodzi drugim korytem do zabytkowej, drewnianej zagrody młynarskiej w Wilkowicach, w skład której wchodzą dom z początku lat 40. ubiegłego wieku oraz młyn wodny zbudowany w latach 1922-24. To miejsce klimatyczne przy drodze gruntowej, lubimy się tam zatrzymywać.

Młyn w Wilkowicach
Prawa odnoga Neru zasila młyn

Pół kilometra dalej w miejscowości Tur znajduje się drewniany kościół z 1754 roku p.w. św. św. Apostołów Piotra i Pawła. Tym razem mamy szczęście, możemy wejść do środka. Wnętrze jest kryte płaskim stropem z polichromią. Chór muzyczny dopełniają rokokowe organy. Ołtarz główny reprezentuje styl barokowy i wyposażony jest w rzeźby patronów (połowa XVIII wieku). W kościele znajduje się też późnogotycka chrzcielnica.

W Domaniewie czeka nas niespodzianka, okazuje się, że to wioska o bogatej historii. Warto się zatrzymać przy murowanym kościele gotyckim z początku XVI w. Jest to jednonawowa budowla z cegły w stylu późnogotyckim z półokrągłą apsydą oraz czworoboczną wieżą od strony zachodniej. Świątynia w Domaniewie to naprawdę rzadkość, w tej części kraju na prowincji budownictwo sakralne było zazwyczaj drewniane.

Zagubione drogi Łódzkiego

Porszewice, ku naszemu zaskoczeniu, okazały się być nie taką znów zwykłą rolniczą wioską. Spacer z przyjaciółmi był niezwykle interesujący. Kilkadziesiąt lat działalności rodziny Steinertów zrobiło swoje. Powstał tu największy park wiejski w Łódzkiem, a wśród starych drzew stoją do dziś nieco zrujnowane dworki i wille. Poza tym w Porszewicach jest cmentarz poległych w I wojnie światowej oraz cmentarz ewangelicki.

Willa „Lipy” w Porszewicach

Rowerem po łódzkiej prowincji – etap II – Porszewice – Szczawno (Burzenin)

Przez pierwszą połowę dnia do Zelowa podążaliśmy Łódzką Magistralą Rowerową N-S. Tak jak poprzednio tak i tego dnia ratował nas Komoot, na trasie – skądinąd bardzo fajnie poprowadzonej – nie było informacji, znaków czy też kierunkowskazów. W Dobroniu kolejna perełka budownictwa sakralnego – kościół św. Wojciecha. Drewniany budynek kościoła z XVIII wieku wpisany jest do rejestru zabytków podobnie jak i dzwonnica.

W pobliżu rzeki Grabi, którą dobrze znamy ze spływów kajakowych, pojawiło się sporo rowerzystów. Nic dziwnego, okolica piękna, a nad rzeką w miejscowości Talar znajduje się duży Młyn Wodny z końca XIX w. z częścią gastronomiczną i muzeum – sympatyczny postój w trakcie niedzielnego rowerowania. Jest to jeden z nielicznych przykładów dobrze zachowanego młyna drewnianego na rzece Grabi.

Na dłuższy odpoczynek zatrzymaliśmy się w Zelowie, który jest znany w Polsce jako miejsce osadnictwa czeskich ewangelików, członków kościoła braci czeskich na początku XIX w. Osadnicy czescy rozwinęli na tym terenie przemysł tkacki, przynieśli ze sobą nową religię, ciekawe zwyczaje, odmienne tradycje budowlane, a nawet kulinarne. Zelów pozostaje najsilniejszym ośrodkiem mniejszości czeskiej w środkowej Polsce oraz centrum prężnie działającego kościoła ewangelicko-reformowanego. Szkoda że w tym sennym miasteczku w niedzielne południe wszystko jest pozamykane. Na rynku można obejrzeć ekspozycję starych fotografii i zjeść …kebab!

Rynek w Zelowie
Kościół Baptystów świadczy o trwającej do dziś wieloreligijności Zelowa

Od Zelowa zmieniliśmy kierunek na zachodni do Burzenina – niestety pod wiatr. Na dalekich peryferiach Zelowa, w Pożdżenicach i w Wygiełzowie natrafiliśmy na kolejne wiejskie, drewniane kościółki. Pierwszy z nich – św. Kazimierza i św. Barbary – modrzewiowy wzniesiono w 1836 r. , obok stoi dzwonnica z początku XIX w. W Wygiełzowie jest kościół p.w. Nawiedzenia NPM i Nawrócenia Świętego Pawła z 1796 r – zbudowany z drewna modrzewiowego w stylu barokowym.

Przed Widawą przekroczyliśmy znaną nam rzekę Widawkę. Na głównym placu T. Kościuszki raczymy się pysznymi lodami i zaglądamy do kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego znajdującego się również w centrum. Jest to obiekt niewątpliwie zabytkowy, w całości barokowy, z 1678 r.

A potem niemiła rowerowa niespodzianka. Na drodze do Burzenina wystrzeliła mi dętka i rozerwała oponę. Ostatnie 5 km do agroturystyki „Noclegi u Joli i Pawła” w Szczawnie musiałem rower prowadzić.

Klimatyczna altanka w agroturystyce „Noclegi u Joli i Pawła”

Rowerem po łódzkiej prowincji – etap III – Szczawno (Burzenin) – Turek

Burzenin to duża wieś letniskowa o charakterze miasteczka, położona nad Wartą, na skraju Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki. Podziwiamy rynek po rewitalizacji, zaglądamy też do barokowego kościoła z 1643 r.

Most na Warcie w Burzeninie

Po przejechaniu mostu na Warcie dalej już trzymamy się prawego brzegu rzeki aż do zapory zbiornika Jeziorsko. Po drodze pokonujemy najbardziej strome podjazdy na najwyższy i chyba najbardziej charakterystyczny punkt – wzgórze w Strońsku z szerokim widokiem na dolinę Warty i stojącym tam kościołem romańskim pw. św. Urszuli i 11 Tysięcy Dziewic. Jest to jeden z najstarszych ceglanych kościołów w Polsce, z zachowaną pierwotną częścią prezbiterialną i nawą, śladami obróbki kamieniarskiej cegieł, portalem wejściowym i otworami okiennymi nawy.

Widok z kościelnego wzgórza w Strońsku na rozległą dolinę Warty
Pałac w Kamionaczu, teraz odrestaurowany – własność prywatna

Jadąc wzdłuż Zbiornika Jeziorsko, który jest największym akwenem i zbiornikiem retencyjnym w województwie łódzkim, mijamy kolejne dwa, dobrze nam już znane kościółki drewniane – w Brodni i w Pęczniewie. W Pęczniewie tradycyjnie przy rybce, symbolicznie zakończyliśmy nasze spotkanie z regionem łódzkim. Granicę przekroczyliśmy na zaporze zbiornika Jeziorsko.

Zbiornik Jeziorsko

Pytanie, dla kogo są te trasy w Łódzkiem? Przede wszystkim dla tych, dla których samo rowerowanie jest przyjemnością. Niekoniecznie muszą to być piękne krajobrazy i zapierające dech w piersiach zabytki. Wystarczy cicha, pusta droga, zagubione wioski i od czasu do czasu skromny wiejski kościółek. My lubimy tam wracać.

  • Mapę rajdu można znaleźć tutaj
  • Więcej zdjęć z wyjazdu na ziemię łódzką można znaleźć tutaj
  • Na naszym rowerowym rajdzie „Rowerem po łódzkiej prowincji” korzystaliśmy z mapy „Ziemia Sieradzka” wyd. COMPASS skala 1:75000
  • Po łódzkich szlakach rowerowych prowadziły nas aplikacje Komoot i Mapy.cz

2 odpowiedzi do “Rowerem po łódzkiej prowincji”

  1. Wasze opisy wypraw, czy to przez pięć krajów, czy też krótkiej trzydniowej eskapady do sąsiedniego województwa są tak samo fascynujące i ciekawe. Potwierdzają, że jak się umie patrzeć to wszędzie można znaleźć coś ciekawego i pięknego.
    Lubię te Wasze relacje, będę cierpliwie czekać na następne. Pozdrawiam – Helena

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *