Jak prawie każdej jesieni, tak i tym razem wybraliśmy się na krótką wędrówkę po górach. Tego roku naszym celem były najwyższe szczyty Beskidów czyli Pilsko i Babia Góra czyli mamy jesienny Beskid Żywiecki. Kaczor z Babcią wyjechali samochodem z Wrześni w środku nocy w sobotę 21 października. Z Turku zabrali mnie i Minię, ja po imprezie zakładowej, więc na kierowcę z powodów oczywistych się nie nadawałem. Przed południem dotarliśmy do Krzyżowej, gdzie udało się zostawić samochód na podwórku u lekko wstawionego, ale też przyjaznego tubylca.
Dzień I: Krzyżowa – Hala Miziowa (i Pilsko).

Cieszymy się piękną, jesienną pogodą i poprzez Łabysówkę, Przysłup i Buczynkę kierujemy się na Halę Miziową.


Trochę nas dziwi i smuci jednocześnie widok dużej ilości quadów pod schroniskiem oraz rozjeżdżone drogi. Wieczorem w schronisku świętujemy urodziny Mini.

Dzień II: Hala Miziowa – Markowe Szczawiny.


Poranek z piękną słoneczną pogodą. Okazuje się, że Minia nie zabrała krótkich spodenek, więc decyduje się aby obciąć stare dżinsy. Tego dnia bardzo się przydały. Czerwonym szlakiem schodzimy na Przełęcz Korbielowską. Tam w słowackim sklepie uzupełniamy zapasy – przede wszystkim ferneta.



A później już tylko mozolna, wielogodzinna wędrówka granią Beskidów. Do schroniska na Markowych Szczawinach docieramy już po ciemku.


Dzień III: Markowe Szczawiny – Babia Góra – Zawoja – Markowe Szczawiny.

W schronisku śpimy dwie noce, więc tego dnia z lekkimi plecakami ruszamy Percią Akademików na szczyt Babiej Góry.

Na grani i na szczycie bardzo silny wiatr, który wyrywa mi z kieszeni plecaka świetną, foliowaną mapę Beskidów i unosi hen daleko na północne stoki Babiej. Trochę szkoda, a na grani trudno ustać na nogach.

Granią przez Sokolicę na Krowiarki i w dół do Zawoi. Jako że jest poniedziałek po sezonie, trudno znaleźć otwarty bar, wreszcie w jakimś luksusowym hotelu rozkładamy się w wygodnych fotelach. Pozwoliliśmy sobie jedynie na piwo.

Do schroniska docieramy jak zwykle po ciemku.
Dzień IV: Markowe Szczawiny – schronisko Opaczne.
Tego dnia czerwonym szlakiem przez Mędralową schodzimy na Klekociny.

Zaglądamy do pustego schroniska Zygmuntówka i wchodzimy na Jałowiec.



Z Jałowca maszerujemy do równie pustego, prywatnego schroniska Opaczne. Położone jest poniżej południowej grani z przepięknym widokiem na pasmo Babiej Góry.


W schronisku planujemy zjeść coś, zostawić plecaki i zrobić sobie jeszcze spacer granią. Zamawiamy więc pierogi z jagodami, nie przypuszczaliśmy jednak, że będziemy musieli na nie czekać dwie godziny i po ich zjedzeniu będzie już za późno na wyjście w góry. Szefowa, gdy przyjęła od nas zamówienie, to wyciągnęła mąkę, jaja i inne ingrediencje i zaczęła robić te pierogi od zera. Nie żałowaliśmy czekania, były pyszne.

Dzień V: Opaczne – Koszarawa PKS



We mgle i wilgoci opuszczamy schronisko i żółtym szlakiem schodzimy do Koszarawy. Autobus do Jeleśni, gdzie zostawiamy dziewczyny i stopem jedziemy do Krzyżowej po samochód.
Zdjęcia z wędrówki „Jesienny Beskid Żywiecki 2006” są tutaj.