Jesień to dobry czas na krótki wypad w góry. Góry Kamienne traktowane jako niezbyt wymagająca część Sudetów, były przez lata przez nas pomijane. Odwiedziliśmy je parę razy na przełomie lat 80 i 90, raczej szukając tras dla nart biegowych. W pamięci utkwił nam też organizowany przez AKG „Halny” Rajd Sudety w 1988 roku z metą w schronisku „Andrzejówka”. Tymczasem Góry Kamienne zaskoczyły nas bardzo pozytywnie. Pomimo niezbyt imponującej wysokości pasma charakteryzują się bardzo stromymi ściankami, wysysającymi siły na podejściach i powodującymi ból nóg na zejściach. Jest też kilka wież widokowych postawionych na szczytach. Góry te można polecać na taki jak nasz kilkudniowy wypad. Bazę mieliśmy w Sokołowsku (przed wojną Görbersdorf), miejscowości osławionej pierwszym na świecie (1855) sanatorium dla chorych na gruźlicę i popularnej dzięki ostatnim powieściom Joanny Bator „Gorzko, gorzko” i Olgi Tokarczuk „Empuzjon”.
Dzień 1. Góry Kamienne – Špičák i Waligóra
Do Sokołowska docieramy późnym przedpołudniem – jest to naprawdę godny polecenia Apartament Salamandra – szybko przebieramy się i wyruszamy w góry. Jesień w pełni, ciepłe kolory, wszystko spowite w mgiełkach ograniczających widoczność, do pełni szczęścia brakuje słońca i tak będzie przez cały wyjazd. Naszym pierwszym celem jest wieża widokowa na czeskim Špičáku, więc skrabiemy się na grań, aby wzdłuż niej po kilku kilometrach marszu i ostrym, bardzo stromym podejściu dotrzeć na szczyt. Ażurowe, metalowe schody i podesty robią wrażenie, szczególnie w przypadku osób z lękiem przestrzeni.
Przed nami strome zejście na przełęcz pod Špičákiem i docieramy na Waligórę 936 m n.p.m – najwyższy szczyt Gór Kamiennych zaliczany do Korony Gór Polskich. Zejście do Andrzejówki żółtym szlakiem przez niebywale strome zbocze można porównać jedynie do zachodniej ścianki Lackowej w Beskidzie Niskim. Trudno powiedzieć, co lepiej – schodzić, trzymając się drzew i korzeni, czy wchodzić, dysząc z wysiłku. Oczywiście zaglądamy do schroniska – byliśmy tam ostatnio prawie 30 lat temu. Czerwonym szlakiem przez przepiękne bukowe lasy masywu Bukowca schodzimy do Sokołowska. Po drodze patrzymy jeszcze na Waligórę – taki niepozorny pagórek!
Dzień 2. Góry Kamienne – Lesista Wielka, Dzikowiec
Tego dnia pogoda okazała się jeszcze bardziej jesienna, mgła, wilgoć w powietrzu, widoczność dużo gorsza. Ale cóż, wyjazd miał być jesienny i jest jesienny. Pierwszy dłuższy postój robimy przy wiacie na szczycie Lesistej Wielkiej 851 m. n.p.m. Spotykamy tam turystkę podążającą Głównym Szlakiem Sudeckim, który ma swój początek w Świeradowie Zdroju. W masywie Lesistej odbijamy od szlaku, by przyjrzeć się osobliwości, jaką są tzw. „szczeliny wiatrowe”, czyli równoległe do stoku zagłębienia terenu, a właściwie dziury o wydłużonym kształcie. Sławę zyskały dzięki dwufazowej cyrkulacji powietrza, na zasadzie tzw. wdechu i wydechu. Latem zasysają ciepłe powietrze, zaś zimą je wypychają, czemu mogą towarzyszyć niezwykłe efekty akustyczne. W październiku dziury wydają się uśpione, na efekty trzeba by poczekać jeszcze ze dwa miesiące.
Naszym kolejnym celem był Dzikowiec 836 m n.p.m. z wieżą, widokową niestety spowitą w tak gęstej mgle, że nie było sensu na nią wchodzić, więc skierowaliśmy się do Unisławia Śląskiego, czyli przedwojennego Langwaltersdorfu. Wieś pamiętamy z powieści Joanny Bator „Gorzko, gorzko”. Po przecięciu linii kolejowej Wałbrzych – Meziměstí w Czechach wchodzimy w masyw Stożka Wielkiego 841 m n.p.m., gdzie znów czeka na nas strome podejście. Zaskoczenia nie było, większość tutejszych szczytów tak właśnie wygląda. Idąc żółtym szlakiem, docieramy do Sokołowska, gdzie zatrzymujemy się w „Kawiarence” na dobrym jedzeniu. Pizzę i makarony robi się tu z produktów ściągniętych z Włoch, a o torcie bezowym mówić się po prostu nie da.
Dzień 3. Góry Wałbrzyskie – Trójgarb, Szczawno-Zdrój
Czasowe ograniczenia zmuszają nas do trudnego wyboru. Ostatniego dnia opuszczamy Góry Kamienne i decydujemy się na wycieczkę na Trójgarb w Górach Wałbrzyskich. Jest to wzniesienie o trzech wierzchołkach, najwyższy ma 778 m n.p.m. Pogoda się poprawiła, więc mieliśmy nadzieję na widoki z wieży zbudowanej na szczycie Trójgarbu. Konstrukcja ma 27,5 m wysokości, co sprawia, że jest najwyższym takim obiektem w tej części Sudetów. Na szczycie wieży obserwujemy parę młodych wspinaczy trenujących techniki zjazdowe.
Na deser – w sensie dosłownym i przenośnym – mamy jeszcze spacer po uzdrowisku Szczawno-Zdrój. Oprócz Mirka nikt z nas wcześniej tu nie był, a miejsce zrobiło na nas baaarzdzo dobre wrażenie. Wieniawski, spacerownia, kawa i deser… Takie sympatyczne podsumowanie naszych wędrówek po okolicznych górach.
Wyjazd w pigulce
- Więcej zdjęć z wyjazdu w Góry Kamienne jest tutaj
- Korzystaliśmy z mapy Góry Kamienne i Wałbrzyskie w skali 1:40000
- Noclegi w Apartament Salamandra – polecamy
- Ogólnie cały region Gór Kamiennych i Wałbrzyskich jest godny polecenia na kilkudniowe wypady, szczególnie dla nas z Wielkopolski, gdy w Sudety jest bliżej niż w Beskidy, o Bieszczadach nie wspominając.
Nic dodać, byłam tam, chodziłam, zachwycałam się mgiełkami, smakowałam góry i inne pyszności. 👍
Jak zwykle pozostaje niedosyt tak duży, że chciałoby się odwiedzić Sokołowsko po raz kolejny – pełniej, mądrzej, spokojniej.